poniedziałek, 24 listopada 2008

Koncert Balanescu Quartet

... czyli jak mozna dawna, ludowa tradycje przeniesc na dzisiejsze czasy? Sama nie wiem co napisac bo jestem pod tak Wielkim wrazeniem.
W ramach Akcji Animacji odbyl sie koncert Alexandra Bălănescu
Nie bede o nim sie rozpisywac bo jak ktos bedzie chcial, to zapewne sobie znajdzie w sieci ;) powiem tylko, ze to bezwatpienia wybitny rumunski muzyk, ktorego muzyka wyrwala mnie z butow... poniosla daaaaleko stad i przeszyla kazda czesc mnie... mozna powedrowac po napiekniejszych gorach ;) a w Rumunii gory sa przepiekne i co najpiekniejsze, ze mozna chodzic po grzbietach i tam tez mnie ponioslo...w marzeniach ;)
To najpiekniejsza muyzka jaka ostatnio uslyszalam
Jadac na ten koncert strasznie przezywalam, jakbym szla na spotaknie z kims bardzo waznym.
Weszlam na sale teatru Studio, usiadlam, zobaczylam na scenie nuty rozlozone czekajace na muzykow a na ekranie owieczke ;) Odrazu w mej wyobrazni rozbrzmialy glosy trebit...
za chwile weszli muzycy i zagrali jak dla mnie najpieknieszy kawalek jaki moglam sobie wymarzyc na dany moment a byl to Mountain Call z plyty Bălănescu Quartet Maria T.

fotograficznie, skromnie i minimalistycznie ale muzycznie ach... cokolwiek nie napisze to i tak nie odda tego co sie tam czulo
W oczekiwaniu na koncert...


coz za piekny, usmiech ;) ale to normalne w tej narodowosci ;))




podobno Maria T lubila wino jak wypic tak i o nim spiewac ;)







no i niezle wymjatajacy na perkusji
Steve Argüelles









i na koniec Mountain Call

Brak komentarzy: